Toteż tworzy fałszywy obraz rzeczywistości, który pozwala mu zachować resztki poczucia własnej wartości i rozumieć picie w innych kategoriach niż alkoholizm. Na ten obraz składają się tłumaczenia i wykręty, bagatelizowanie samego picia i jego konsekwencji, wyszukiwanie najróżniejszych powodów picia, użalanie się nad samym sobą i własnym losem, a także obwinianie innych o picie i jego skutki. Wytwarza się osobliwy obraz świata, w którym dominują mroczne barwy, bo przecież, gdyby świat był piękny, to alkoholik nie miałby powodów, żeby pić. W tej wizji świata rządzą też osobliwe zasady przyczynowości, każde zapicie i każdy czyn uzależnionego mają jakieś powody na zewnątrz – w złym świecie, wśród złych, głupich lub tylko niewrażliwych ludzi. Uzależniony szuka takich przyczyn po to, by zwolnić się z odpowiedzialności za siebie, za swój nałóg, za swoje czyny, za swoje życie. Intelektualny obraz świata oparty jest na formułce Piję BO. Może ona przybierać postać usprawiedliwiania: Piję, bo pracuję, bądź obwiniania: Piję, bo świat jest zły, bo jestem przeciw światu.

Ta konstrukcja wierzeń, myśli i przekonań służących podtrzymaniu nałogu – dokładniej: zachowaniu pozoru normalności, a przez to obronie złudzenia własnej godności – jest na pozór spójna. W dodatku uzależniony znajduje potwierdzenie u ludzi podobnych sobie. Ich świat coraz bardziej oddala się od świata rzeczywistego, aż wreszcie dzieli je przepaść trudna do przebycia. System zaprzeczania pozwala nadać jakiś sens światu, w jakim uzależniony żył, zanim zaczął pić, gdy sam był ofiarą krzywd i przemocy, oraz zapewnia pewien ład człowiekowi, którego życie coraz bardziej pogrąża się w chaosie. W tym sposobie myślenia wielką rolę odgrywa wiara w moc, jakiej dostarcza alkohol. Czasem pojawia się w nim jakiś przekraczający codzienność życia wielki cel, marzenie o odległym szczęściu lub o wielkości. A ponieważ uzależnienie odbiera człowiekowi możliwość systematycznego zmierzania do celu, alkoholik szuka drogi na skróty lub po prostu oddaje się snom, złudzeniom.

Ten świat tłumionych lęków, skrywanych przed samym sobą uczuć, fałszywych myśli i wyobrażeń, marzeń i złudzeń staje się nową kryjówką uzależnionych. Z tym, że w odróżnieniu od kryjówki depresyjnej, ta nowa jest od zewnątrz przezroczysta. Uzależnionym pozwala ona być ślepym na to, co inni widzą gołym okiem. Najczęściej potrzeba dramatu, aby obraz ten pękł. A później trzeba wytrwałej pracy i pomocy ze strony innych, by dostrzec fałszywość tego widzenia świata i zacząć budować nowy, lepiej pasujący do rzeczywistości.

Ten dramat iluzji i ułudy – niekoniecznie zresztą związany z uzależnieniem – pięknie oddaje wiersz Bolesława Leśmiana Dziewczyna o dwunastu braciach, którzy wierząc w sny, zbadali mur od marzeń strony i usłyszeli za nim piękny, wabiący ich głos dziewczyny. Leśmian pokazuje idealizację snu, podporządkowanie mu całego obrazu świata oraz rosnącą przepaść między braćmi a innymi ludźmi.

I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o Dziewczynie,
I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie…
Mówili o niej: Łka, więc jest! – I nic innego nie mówili,
I przeżegnali cały świat – I świat zadumał się w tej chwili…

Bracia wzięli więc w ręce młoty, by rozbić mur i wyzwolić dziewczynę. Ale oddanie życia na służbę złudzeniu nie prowadzi do celu, lecz do samozniszczenia:

Ale daremny był ich trud, daremny ramion sprzęg i usił,
Oddali ciała swe na strwon owemu snowi, co ich kusił!

Siła marzenia była jednak tak wielka, że dzieło kontynuowały cienie, a po ich ponownej śmierci (i powymarli jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera) –
same młoty, którym w końcu udało się rozbić mur.

I runął mur tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny!
Lecz poza murem nic i nic! Ni żywej duszy, ni Dziewczyny!
Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w kwiatach losu!
Bo to był głos i tylko – głos, i nic nie było, oprócz głosu!
Nic tylko płacz i żal i mrok i niewiadomość i zatrata!
Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?

To jest łkanie człowieka, któremu rozpadł się świat złudzeń. Ale inni ludzie nie rozumieją tego łkania. Często potępiają upadłych. Wyznaczają wyraźną granicę między nimi a samymi sobą. Przecież oni sami od początku wiedzieli, że za murem nie ma niczego. To poczucie wyższości pozwala im drwić z upadłych. Drwią z nich tym bardziej, im mniej są skłonni przyznać, jak niewielka granica dzieli jednych od drugich. A przecież każdy ma w sobie jakieś pęknięcie, nawet gdy jest na pozór zdrowy i skuteczny. Każdy stara się to swoje pęknięcie jakoś zakłamać, ale też nie każdemu udaje się je dostrzec.

Do tych, którzy nie widzą swego pęknięcia, którzy żyją w poczuciu wyższości, nie rozumieją innych i potępiają ich, może przemówić zakończenie wiersza Leśmiana:

Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów,
Potężne młoty legły w rząd na znak spełnionych godnie trudów.
I była groza nagłych cisz! I była próżnia w całym niebie!
A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z Ciebie.

Przecież sami nie jesteśmy wcale tak daleko od dwunastu braci. Wszyscy żyjemy w kryjówkach. Nie zawsze są one aż tak destruktywne jak tamte. Ale nawet tych, którzy oddali dla iluzji życie, nie można potępiać. Upadłych należy zrozumieć, ale nie po to, by mogli tkwić w upadku, lecz po to, by pomóc im odbudować życie w godności. Potępienie wyklucza taką pomoc.

Wielkość Leśmiana polega między innymi na metafizycznej niepewności autora, który nie mówi, po czyjej stronie jest racja. Podobnie w przypadku uzależnienia nie chodzi o rację, ale o koszt dotychczasowego sposobu życia. Skuteczna pomoc polega właśnie na tym, że udzielający jej nie mówi o racji, czyli nie potępia, a tylko pokazuje koszty, jakie ponoszą alkoholik i jego bliscy, oraz stara się przekonać go, że kosztów tych nie sposób zmniejszyć bez dramatycznej zmiany sposobu życia i myślenia. Ale przede wszystkim udzielający pomocy budzi w uzależnionym nadzieję. To właśnie nadzieja jest nicią prowadzącą do trzeźwości, godności, wolności i odpowiedzialności.

Na początku wydobywania się z uzależnienia jest jakaś katastrofa. Trzeźwi alkoholicy, mówiąc o niej, używają terminu dno. Obrazowo mawiają, że spośród blisko trzech milionów członków ruchu Anonimowych Alkoholików na całym świecie nie spotkali ani jednego przypadku, by ktoś zadowolony z życia i z siebie wstał, ogolił się nie drżącymi rękami, włożył dopiero co wyprasowaną przez siebie koszulę, wypił poranną kawę, zamyślił się i postanowił coś zrobić ze swoim alkoholizmem. Takie postanowienie podejmują ludzie na krawędzi, w chwili gdy patrzy im w oczy śmierć lub gdy tracą coś, co cenią najbardziej: zdrowie, wolność, rodzinę (zwłaszcza kobiety) bądź pracę (zwłaszcza mężczyźni). To są właśnie koszty uzależnienia. Gdy osoba uzależniona dostrzeże je, może zmienić się jej rachunek kosztów i korzyści. Korzyści z nałogu są coraz bardziej wątpliwe – znika wesołość, odwaga, euforia, picie przestaje pomagać w lepszym funkcjonowaniu wśród ludzi. Dla alkoholika znajdującego się na dnie jedyne „korzyści” to powstrzymanie głodu alkoholowego, ograniczenie drżenia rąk, zmniejszenie kaca i stłumienie uczuć, wśród których dominują smutek, samotność, złość, lęk, poczucie winy i wstyd.

Szala kosztów od dawna była bez porównania cięższa. Ale mechanizm zaprzeczania polega właśnie na minimalizowaniu kosztów. Temu służy okłamywanie przede wszystkim samego siebie. Obwinianie innych ma na celu powiązanie kosztów picia, takich na przykład jak rozpad rodziny, z innymi przyczynami niż alkoholizm, jak choćby niezrównoważenie partnera. Znajdowanie powodów picia ma podobny cel: wypadek samochodowy jawi się wówczas jako koszt konieczności wypicia z szefem, któremu przecież nie sposób odmówić. „Odkłamanie kosztów” jest warunkiem koniecznym trwałej trzeźwości. Alkoholik musi dostrzec te koszty i powiązać je z własnym piciem, a nie z rzekomymi innymi przyczynami.

Takiej zmiany sposobu myślenia właściwie nie da się dokonać samemu. Często niezbędna jest interwencja z zewnątrz. Bliscy ludzie, przyjaciele, pracodawca z pomocą przeszkolonego specjalisty pomagają właśnie dokonać takiego rachunku kosztów, pokazując jednocześnie drogę do odzyskania trzeźwości – poprzez leczenie, udział w grupie terapeutycznej bądź w ruchu AA. Podobnie mądry lekarz, psycholog, ksiądz, pracodawca, sędzia, prokurator, kurator etc. pokazują problemy zdrowotne, rodzinne, zawodowe czy prawne jako koszty nałogu. Wyciągając z zachowań uzależnionego konsekwencje, sędziowie potrafią uświadomić mu, że mimo wszystko wciąż ma wybór: albo będzie nadal ponosić konsekwencje picia, albo coś zrobi ze swym uzależnieniem.

Dostrzeżenie kosztów picia jest również celem pierwszego spośród Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików: Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że przestaliśmy kierować własnym życiem. Alkoholik robił wszystko, by udowodnić sobie i innym, że może pić tak jak oni. W chwili kapitulacji musi przyznać to, co inni wiedzieli od dawna, że po wypiciu pierwszego kieliszka traci kontrolę nad ilością wypijanego alkoholu. W odniesieniu do alkoholu nie ma on woli – ani silnej, ani słabej, żadnej. Uruchamia się bowiem mechanizm psychofizjologiczny, który każe mu pić bez końca, aż do upojenia i utraty świadomości. Ale jeszcze trudniejsza jest druga część Pierwszego Kroku, która mówi o potrzebie uświadomienia sobie niezdolności do kierowania własnym życiem. To właśnie podczas przerabiania tego kroku następuje przełamanie struktury zaprzeczeń i dostrzeżenie wielorakich kosztów uzależnienia.

Uświadomienie sobie tych kosztów, narastających przez całe życie, jest przeraźliwym przeżyciem. Po to, by nie powrócić do nałogu, trzeba dokładnie przyjrzeć się temu, co jest na dnie, oraz drodze, która tam doprowadziła. Widać tam stałą obecność nałogu, zaniedbania, wypadki, pozrywane więzi z ludźmi i z Bogiem, ogrom krzywd wyrządzonych innym. Poczucie winy i wstydu, które dotychczas były ogólne i na dodatek natychmiast zabijane przez alkohol, nabierają wymiarów konkretnych czynów, przez co ulegają spotęgowaniu. I o ile poprzednio alkoholik próbował radzić sobie z tymi uczuciami za pomocą alkoholu, teraz już wie, że to lekarstwo w istocie jest trucizną. Mówiąc obrazowo, na początku trzeźwości alkoholik nie ma już siły leżeć na dnie, ale nie ma również sił, aby się podnieść. Wie, że musi żyć bez picia, ale nie wie jak. Przeraźliwy lęk rodzi depresję i myśli samobójcze, nierzadko zresztą wcielane w czyn.

Wtedy potrzebna jest nadzieja. Przychodzi ona od drugiego człowieka, choć nie od każdego. Nie wtedy, gdy ktoś potępia, karze lub rozkazuje. Nawet nie wtedy, kiedy ktoś pomaga alkoholikowi dostrzec ogrom szkód, chociaż bez tego trudno rozpocząć drogę do trzeźwości. Nadzieja przychodzi od kogoś, kto wyciągnie rękę i powie: Chodź ze mną. Ja też byłem tam, gdzie ty dziś jesteś. Ja też czułem lęk, gniew, samotność, poczucie winy i wstyd. Ja też nie wiedziałem, jak żyć bez alkoholu. Ale ktoś mi pokazał drogę do lepszego życia. Idźmy nią razem.

Ta wspólnota przeżyć, uczuć, myśli oraz zachowań legła u podstaw Anonimowych Alkoholików, Anonimowych Narkomanów, Anonimowych Hazardzistów i wielu podobnych ruchów wzajemnej pomocy. Wszystkie one polegają na tym, że ludzie, którzy sami wyszli z uzależnienia, dzielą się swoim doświadczeniem, siłą i właśnie nadzieją z tymi, którzy znajdują się na początku drogi. Józef Tischner powiedziałby o tym jako o wiązaniu nadziei.

Idąc tą drogą, człowiek stopniowo, krok po kroku, odzyskuje samego siebie. Najpierw odzyskuje trzeźwość. Później nabywa umiejętność codziennego życia bez korzystania z lekarstwa na wszelkie dokuczliwe uczucia, jakim był dlań alkohol. Nawet najdrobniejsze sukcesy pomagają odbudowywać poczucie wartości. Alkoholik na mityngu AA słyszy od innych, że jest dzielny, bo nie pije. To go utwierdza w przekonaniu, że robi coś dobrego i czegoś jest wart. Podobne znaczenie dla stopniowego odbudowywania wiary w siebie ma wypełnianie najprostszych czynności życiowych. Bardzo trafnie zaobserwował to Bogdan Mieszkowicz-Adamowicz, pisząc:

Zanim zostanie odbudowany autonomiczny (uzgadniany z własnym systemem wartości) sposób zaspokajania potrzeb godnościowych poprzez godnościowo znaczące uczynki, jako jedyny dostępny pozostaje mechanizm relacyjny, polegający na porównywaniu się z innymi. Bardzo często w tym początkowym etapie trzeźwienia poczucie godności pojawia się w związku z elementarnymi kryteriami, takimi jak bycie trzeźwym, czystym, ogolonym, ubranym, sytym. Dlatego dla alkoholika w tej fazie tak istotne są zewnętrzne atrybuty, które mogą świadczyć o jego pozycji i samoocenie. Dla osób nieuzależnionych, stosujących inne kryteria bycia godnym, fakt posiadania lub nie na przykład zegarka jest bez znaczenia; dla alkoholika, który odbił się od dna, jest to czasem sprawa o kapitalnym znaczeniu.

Jednocześnie trzeźwiejący alkoholik odzyskuje uczciwość. Najpierw odważnie spogląda w oczy prawdzie o swoim piciu oraz o skrywanych przed sobą kosztach uzależnienia. Później uczy się dostrzegać własne manipulacje, samousprawiedliwienia, obarczanie innych winą za własne uczucia i czyny. W domu i w pracy przestaje kłamać, bo przecież kłamstwa były mu potrzebne po to, by ukryć nałóg i jego konsekwencje. Na mityngach mówi uczciwie o swoich czynach, dzieli się myślami i uczuciami, nawet tymi, których się wstydzi. Inni mu wierzą, dzięki czemu odzyskuje wiaryGODNOŚĆ, będącą podstawą zarówno trzeźwości, jak i godności.

Anonimowi alkoholicy uważają, że w gruncie rzeczy istnieje tylko jeden warunek powrotu do trzeźwego życia. Jest nim właśnie bezwzględna uczciwość. Istotą alkoholizmu nie jest bowiem sam mechanizm fizjologiczny powodujący przymus picia, ale przede wszystkim pokrętny sposób myślenia, który to picie usprawiedliwia i nie pozwala dostrzec jego rzeczywistych konsekwencji. Nic dziwnego, że na każdym mityngu AA obok Dwunastu Kroków i Dwunastu Tradycji czytany jest na głos rozdział czwarty tak zwanej Wielkiej Księgi, w której zawarte są zasady i filozofia ruchu oparte na doświadczeniach pierwszej setki Anonimowych Alkoholików. (W istocie tytuł tej książki brzmi po prostu Anonimowi Alkoholicy). Fragment tego rozdziału mówi właśnie o potrzebie uczciwości:

Ci z nas, którzy nie wracają do zdrowia, to ludzie z natury niezdolni do uczciwości wobec siebie samych. Zdarzają się niestety tacy nieszczęśnicy. Nie są temu winni – wygląda na to, że takimi się już urodzili. Po prostu nie są w stanie wieść życia w sposób, który wymaga bezwzględnej uczciwości. Ich szanse są znikome. Są wśród nas również tacy, którzy cierpią na poważne zaburzenia psychiczne i emocjonalne. Mimo to wielu z nich wraca do zdrowia, jeśli tylko potrafią zdobyć się na uczciwość.

Powracamy więc do punktu wyjścia. Decyzja o tym, by żyć w kłamstwie, oznacza wyrzeczenie się godności, a jej odzyskanie musi poprzedzać uczciwość. Nie ma bowiem godności opartej na kłamstwie. I to nawet wówczas, gdy kłamstwo jest tak zwodnicze, iż budzi szacunek innych. Nawet wówczas, gdy sam wierzę w swoje kłamstwa, jakiś cichy, wewnętrzny głos mówi mi, iż ten szacunek jest niezasłużony, że pozory, które stwarzam, nie mogą być podstawą poczucia własnej wartości i godności. Gdy zagłuszam ten głos, ryzykuję kryzys, który bywa samobójczy.

Samo odkłamanie przywraca godność. Ale w tym procesie odzyskiwania godności – tak samo jak w niesieniu nadziei – zasadniczą rolę odgrywają inni ludzie, gdy zaczynają doceniać człowieka, który mówi prawdę. Akceptując go, umacniają jego poczucie wartości i godności. Człowiek uzależniony, który przełamuje swoje zakłamanie, otwiera się, mówi prawdę o sobie, budzi szacunek innych. Ten szacunek jest zwierciadłem godności, a od przejrzenia się w nim zaczyna się budowa szacunku do samego siebie. Tak powstaje fundament, na którym można budować najpierw trzeźwe życie, a później po prostu życie.”

Żródło: Wiktor Osiatyński prof.dr hab,prawnik,wykładowca Uniwersytetu w Chicago i Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie i w Warszawie,

Zapraszamy do zapoznania się z innymi artykułami na Naszym Blogu, wszelkie pytania dotyczące Terapii w Naszym Ośrodku prosimy kierować na kontakt@nasza-terapia.pl lub pod nr tel: 48 795 009 679.

Pozdrawiamy nowych czytelników z takich miast jak: Małogoszcz, Ostrowiec Świetokrzyski, Włoszczowa, Jedrzejów oraz Sandomierz.

Prywatny ośrodek terapii uzależnień „Nasz Zapał”

Usługi Ośrodka

Terapia alkoholowa

Szybki kontakt: